Szefowie zakładów zajmujących się odbiorem i zagospodarowaniem odpadów komunalnych z niepokojem patrzą w przyszłość. Nowe przepisy raczej nie motywują do inwestowania w rozwój firm. Zamiast tego prezesi muszą się martwić, jak przetrwać na trudnym, ?śmieciowym? rynku.

Wystartowała tzw. rewolucja śmieciowa. Od 1 lipca br. to gmina lub związek gmin decydują, kto będzie odbierał odpady od mieszkańców i zawoził je do regionalnych instalacji przetwarzania odpadów komunalnych (RIPOK-ów). Zanim jednak system ruszył, samorządy musiały przede wszystkim ustalić opłaty za wywóz śmieci i wybrać firmy, które będą to robiły. Większość gmin wyłoniła je w drodze przetargu. I tu pojawia się pierwsza kwestia budząca wiele wątpliwości.

Decyduje cena

? Przetargi, w których głównym kryterium wyboru oferty jest jak najniższa cena, wyeliminowały z rynku mnóstwo małych, często rodzinnych firm transportowych. One nie były w stanie sprostać warunkom przetargowym i konkurencji dużych koncernów. Być może niektórzy przedsiębiorcy ?załapią się? jako podwykonawcy, ale większość takich firm przestanie istnieć, a ludzie stracą pracę ? podkreśla Władysław Kącki, prezes Miejskiego Zakładu Oczyszczania w Pruszkowie. W prowadzonej przez niego firmie udziały ma pięć gmin, a większość należy do samorządu Pruszkowa. Zakład wyszedł zwycięsko z przetargów, ale przygotowanie do nowego sposobu gospodarki odpadami nie jest tanie. ? Przez o...