Etap zagospodarowywania odwodnionych osadów na składowiskach mamy już za sobą. Zakaz składowania był co prawda przesuwany w czasie, ale w końcu ostatecznie został wprowadzony.
Tymczasem nadal to wytwórca, czyli oczyszczalnia, do samego końca odpowiada za sposób postępowania z osadami. I to na nich i na ich zarządach ciąży odpowiedzialność za jego prawidłowe zutylizowanie. Zmieniające się trendy, zmieniające się przepisy a także coraz wyższe ceny za utylizację – to czynniki, które sprawiają, że oczyszczalnie poszukują nowych rozwiązań.
– Nie brakuje oczyszczalni, w których prezesi poszukują rozwiązań które zdjęłyby z nich odium odpowiedzialności i dałoby poczucie, że dany sposób zagospodarowania osadów jest skuteczny, bezpieczny, uzasadniony ekonomicznie i zgodny z prawem – przekonuje Tomasz Chabelski. – Żaden prezes nie chciałby się dowiedzieć, że osad ściekowy z oczyszczalni, którą kieruje trafia w miejsca, w których nie powinien się znaleźć, gdzie może stwarzać zagrożenie dla zwierząt i ludzi – mówi Chabelski.
Hierarcha postępowania z osadami jest jasna. Pewnym ideałem – trudnym, ale nie niemożliwym do osiągnięcia – jest takie projektowanie zakładów, aby odpady ze ścieków w ogóle nie powstawały.
– Przetworzony osad może stać się zbywalnym i pożądanym produktem nawozowym. W ten sposób traci status odpadu, dając oczyszczalni nie tylko efekt ekologiczny, ale też efekt ekonomiczny. – Produkt zbywalny pozwala nie poddawać się „szantażowi” wysokich cen za utylizację – twierdzi.
Takie rozwiązanie wpisuje się również w gospodarkę obiegu zamkniętego, która również dla branży wodociągowo-kanalizacyjnej pozostaje dużym wyzwaniem. O tych zagadnieniach będą rozmawiać uczestnicy konferencji „Metody zagospodarowania osadów ściekowych”.
Komentarze (0)