Państwowy monopol utrudnia transformację
Chciałbym zwrócić uwagę na kluczowy aspekt polskiego rynku energetycznego. Słowo „elastyczność” bardzo dobrze podsumowuje cały rok usilnych starań Polskich Sieci Elektroenergetycznych i ich nowego prezesa – Grzegorza Onichimowskiego – aby wprowadzić logiczne i zdrowe zasady działania polskiego systemu energetycznego. Jest też słowem, które zapewne będzie odmieniane przez wszystkie przypadki w 2025 roku.
Wszyscy chyba już zdążyliśmy się zorientować, że realne ceny energii (nie mówimy o tych, które są sztucznie ograniczane przez rząd) wahają się nie tylko na przestrzeni miesięcy, ale też w ciągu doby. Polska marnotrawi ogromne moce OZE w słoneczne i wietrzne dni wiosną i latem. Pogodowozależne źródła produkują masę energii w soboty i niedziele, gdy akurat polska gospodarka nie wykazuje dużego zapotrzebowania. Niestety, nasi operatorzy (PGE, Tauron, Enea i Energa) nie są w stanie wykorzystać tej energii i skumulować jej na dni robocze. Jednocześnie, według PSE, Polska może stanąć w obliczu niedoboru mocy wytwórczych wynoszącego 4,2 GW w 2026 roku i 9,4 GW w 2034 roku! To niesamowite, jak przez ostatnich kilka, a nawet kilkanaście lat nie potrafiliśmy wykorzystać miliardów euro, które otrzymaliśmy na transformację energetyczną.