Konferencja odbyła się podczas targów POLECO, organizatorami byli Grupa MTP, Oddział Wielkopolski Stowarzyszenia Inżynierów i Techników Pożarnictwa oraz Komenda Wojewódzka Państwowej Straży Pożarnej w Poznaniu.
W Przylepie
– Brak odpowiedniej i skutecznej współpracy z instytucjami odpowiedzialnymi za prewencję pożarów odpadów to największy problem, na jaki napotykają nasze służby kontrolno – rozpoznawcze – oceniał Tomasz Grelak, zastępca Komendanta Wojewódzkiego Państwowej Straży Pożarnej w Poznaniu.
Widać to najlepiej na przykładzie lipcowego pożaru magazynu odpadów w Przylepie pod Zieloną Górą. – Pierwsze nasze sygnały o nieprawidłowościach i wnioski kontrolne w tym wypadku sformułowaliśmy osiem lat przed wybuchem pożaru – mówił dowodzący akcją gaszenie pożaru Rafał Konieczny, zastępca Komendanta Miejskiego PSP w Zielonej Górze.
Widząc brak skuteczności wezwań do usunięcia odpadów straż zarządziła stały monitoring terenu magazynów. Odpowiedzialne za teren władze samorządowe istotnie wprowadziły taki monitoring. Zainstalowano kamery, co miesiąc wkraczano do magazynu, wietrzono go i oceniano stan zagrożenia. Władze nie wywiozły jednak odpadów i nie unieszkodliwiło ich, z braku środków.
– Podjęliśmy zatem dodatkowe działania. Przeprowadziliśmy grę sztabową i sformułowaliśmy po niej instrukcje gaszenia tego konkretnego pożaru. Przygotowaliśmy się, stwierdzając na przykład bark dostępności odpowiedniej ilości wody gaśniczej. Określiliśmy sposoby uzupełniania tego niedoboru. I czekaliśmy na… najgorsze – opisuje Rafał Konieczny.
– Jest to frustrujące, zdawać sobie sprawę z zagrożenia, formułować wnioski, apelować do władz i obserwować, że nic się nie dzieje, że niewiele możemy zrobić – komentuje Artur Hetman, ekspert w dziedzinie pożarnictwa.
I to najgorsze przyszło. Akcja trwała 33 dni.
Jak się przygotować
W Polsce mamy ok. 800 zarejestrowanych przez inspekcję ochrony środowiska składowisk. Straż z wyprzedzeniem stara się przygotować do ich gaszenia, podobnie jak w Przylepie. Na czym te przygotowania polegają?
– W Straży mówimy: nie ma dróg, nie dojedziemy. Nie ma wody – nie ugasimy. Nasze przygotowania polegają zatem na sprawdzeniu i opisaniu dróg dojazdowych oraz starania o to, by z góry przewidzieć i zabezpieczyć skąd czerpać wodę by jej nie zabrakło – mówi Aleksadra Guzik z Wydziału Kontrolno-Rozpoznawczego Komendy Miejskiej Straży Pożarnej w Poznaniu.
Gdy okazuje się, że sieć wodociągowa nie wystarcza – trzeba pomyśleć o zbiornikach przeciwpożarowych czy innych źródłach, przy których z wyprzedzeniem należy przygotować punkty czerpania.
Kolejny problem to odpowiednie zabezpieczenie absorbentu, czyli substancji wiążącej wodę pogaśniczą. – W wypadku Przylepu na terenie zakładu po ugaszeniu pożaru pozostało rozlewisko cieczy, która była mieszaniną wody pogaśniczej i niebezpiecznych związków chemicznych pochodzących z dogaszanego stanowiska. Ta woda w wypadku przeniknięcia do wód gruntowych, czy lokalnych cieków stanowiła duże zagrożenie – opisuje Rafał Konieczny.
W Przylepie do jej związania na miejscu wykorzystano trociny. – Warto zawczasu przygotować odpowiedni absorbent. Nie zawsze są to trociny, może być np. piasek. Terenowe oddziały straży mają na ogół rozeznanie jaki składnik jest dostępny lokalnie – mówi Artur Hetman.
Dostępność jest tu kluczowa. Na rynku są bardziej profesjonalne absorbenty. Są jednak drogie i często przechowywane w magazynach oddalonych od miejsca pożaru, co uniemożliwia ich szybkie dowiezienie. Tymczasem tempo działania ma kluczowe znaczenie w prewencji skażenia środowiska.
Pożary wtórne
Strażacy przestrzegają przed magicznym typem myślenia, w myśl którego pożar „kończy problem” związany z istnieniem na danym terenie składowiska. Tak się nie dzieje, problem pozostaje. Rafał Konieczny wylicza, że na terenie składowiska spaliło się jedynie 40 proc. magazynowanych substancji. Reszta, czyli 60 proc. została dogaszona i pozostała na miejscu czy to w postaci zmieszanej z wodą pogaśniczą, czy w beczkach na niższych poziomach magazynowania, których płomienie nie objęły.
W ocenie ekspertów właśnie dlatego dochodzi do powtórnych pożarów w miejscach składowania. – Zdarza, że w jednym miejscu wzywani jesteśmy do pożarów po kilkanaście razy – mówi Paweł Klecha, kierownik Sekcji Analiz i Planowania Operacyjnego Komendy Wojewódzka Państwowej Straży Pożarnej w Poznaniu.
Według wyliczeń inspektorów GIOŚ w całej Polsce zalega ok. 3,8 mln ton nielegalnych odpadów, w tym ok. 800 tys. ton odpadów niebezpiecznych. GIOŚ doliczył się 768 nielegalnych miejsc składowania odpadów, w dużej mierze niebezpiecznych. – Jeżeli zostaną poddane profesjonalnej likwidacji wybuchy kolejnych pożarów na ich terenie to tylko kwestia czasu – oceniają eksperci.
„Cała tablica Mendelejewa”, czyli co Awinion porzucał w Przylepie i dziesiątkach gmin
Komentarze (0)