Nowe przepisy zawarte w ustawie Prawo wodne mają spełnić warunki wstępne Ramowej Dyrektywy Wodnej, co pozwoli na wykorzystanie 3,5 mld euro z funduszy europejskich m.in. na inwestycje przeciwpowodziowe. Aby jednak nie stracić unijnych dotacji, prezydent musi ją podpisać jak najszybciej. Unia Europejska postawiła warunek, aby wszystkie kraje członkowskie uchwaliły nowe przepisy w tym zakresie do końca 2016 r. Później termin przesunięto o pół roku – do końca czerwca 2017. Oznacza to, że Polska i tak w tej kwestii ma opóźnienie, przez co najprawdopodobniej nałożone zostaną na nasz kraj kary.
Polityczna przepychanka i „walka z pomocą zagranicy”
Posłanka PiS Anna Paluch uważa, że Komisja Europejska nie zablokuje finansowania inwestycji. Według niej Polska nie dostanie też kar za opóźnienie, gdyż będzie ono niewielkie. Prawo i Sprawiedliwość zarzuca opozycji, iż walczy z pomocą „ulicy i zagranicy”, straszy sankcjami UE, aby tylko rząd nie mógł przeprowadzić żadnych reform i zmian w kraju.
Z kolei zdaniem posła PO Stanisława Gawłowskiego, byłego wiceministra środowiska, blokada finansowania za opóźnienie jest realna. Według niego KE może nie zaakceptować ustawy według propozycji rządu, gdyż nie dostosuje ona w pełni polskiego prawa do unijnego. Głównym powodem miałoby być niewprowadzenie wymaganego przez Unię jednolitego zarządzania wodami.
Przegłosowana przez Sejm ustawa implementuje w sumie osiem unijnych dyrektyw – m.in. ściekową i azotanową oraz wprowadza zmiany do 45 obowiązujących ustaw. Posłowie rozpatrywali też 65 poprawek zgłoszonych przez różne kluby parlamentarne. Ostatecznie przyjęto 5 z nich – wszystkie zgłoszone przez Prawo i Sprawiedliwość.
Prawnicy: istnieje ryzyko sankcji, ale nic nie jest przesądzone
Według prawników trudno powiedzieć, czy Polska zostanie pociągnięta do odpowiedzialności finansowej w związku z opóźnieniem w implementacji unijnych przepisów. W tej chwili, każdy scenariusz jest możliwy. – Póki co ustawa nie została podpisana przez prezydenta, a przez to Ramowa Dyrektywa Wodna wciąż nie została transponowana do prawodawstwa krajowego w taki sposób, jakiego oczekuje od nas Komisja Europejska. Przy tym, należy mieć na uwadze fakt, że nowe Prawo wodne w zakresie swojej regulacji implementuje do krajowego porządku prawnego aż 8 unijnych dyrektyw – tłumaczy Emilia Topolnicka z kancelarii prawnej SMM Legal.
Jak wyjaśnia Topolnicka, istotne jest również to, że termin na implementację Ramowej Dyrektywy Wodnej upływał w 2004 roku, czyli krótko po przystąpieniu Polski do UE. Komisja Europejska kilkukrotnie przypominała Polsce o obowiązku spełnienia wymogów prawodawstwa wodnego UE, niestety bezskutecznie. W listopadzie 2015 roku Komisja Europejska przedstawiła Polsce tzw. uzasadnioną opinię wskazującą na konieczność podjęcia pilnych działań w celu dostosowania krajowych standardów do unijnej polityki wodnej. Wystosowanie uzasadnionej opinii jest ostatnim etapem „polubownego” zakończenia sprawy. W tym dokumencie Komisja Europejska wyznaczyła Polsce dodatkowy, dwumiesięczny termin na podjęcie stosownych działań, jednocześnie zwracając uwagę na możliwość skierowania sprawy do Trybunału Sprawiedliwości UE.
– W przypadku niewdrożenia przepisów, należy liczyć się z dwoma rodzajami sankcji. Po pierwsze, nałożenia na Polskę wysokich kar finansowych, a także z możliwością wstrzymania części środków unijnych, które w ramach poszczególnych programów operacyjnych Unii Europejskiej na lata 2014-2020 miały zostać przeznaczone na finansowanie działań związanych z gospodarką wodną – mówi Topolnicka. – W mojej ocenie, na dzień dzisiejszy nie sposób przewidzieć, czy powyższe sankcje zostaną na Polskę nałożone. Nadal jednak jest to realne zagrożenie, bowiem procedura legislacyjna nowego prawa wodnego, wciąż nie jest ukończona – podkreśliła.
Komentarze (0)