Ogromne upały, które w tym roku dały nam się we znaki, powodowały, że każdy wszelkimi sposobami starał się ochłodzić rozgrzany i zmęczony organizm. Dziś sposobów na to mamy wiele. Sto i dwieście lat temu najlepszym pozostawały kąpiele w czystych jeszcze wtedy rzekach. Przy okazji: miejskie kąpieliska przemieniały się wraz z upływem lat ze zwykłych plaż rzecznych w obiekty wyposażone w bogatą infrastrukturę i ulubione podczas upałów miejsce spotkań towarzyskich. 

W upalne dni dziś w Polsce w ruch idą wentylatory, klimatyzatory, zimny prysznic czy chłodne napoje z lodówki. Także zmiany obyczajowe, jakie zaszły w świadomości, pozwalają na dowolne i znacznie luźniejsze ubiory, nieograniczane żadnymi konwenansami. 

Wachlarze zamiast klimatyzacji

A co mieli powiedzieć mieszkańcy dawnych miast, którzy nie mieli takich możliwości? Wymienić można spacery w zacienionych ogrodach i parkach oraz, oczywiście, kąpiele. Wobec braku basenów i parków wodnych najczęstszym miejscem do kąpieli pozostawała rzeka. W 1842 r. Benedykt Alexandrowicz pisał: „(…) Mieszkańcy wielkich miast szczęśliwi są, kiedy odetchną świeżem powietrzem; odżyją, kiedy za napój dostaną świeżej wody, i kiedy w takiej wykąpać się mogą (…)”1.

Spacerom oddawali się zwykle zamożniejsi miesz...