POLEKO, POLEKO i po POLEKO. To swoiste święto ochrony środowiska zakończyło się – jak sądzę – sukcesem. Znów rozpropagowaliśmy naszą „sprawę”, pozyskaliśmy nowych zwolenników, nawiązaliśmy i pomogliśmy nawiązać cenne kontakty, wyjaśniliśmy liczne wątpliwości… Ale te ostatnie wciąż nie przestają się pojawiać. W tak młodej dziedzinie nie powinno to zresztą dziwić. Dziwi jednak to, że w powstawaniu niektórych spory udział mają… media.
Oto bowiem i w telewizji, i w prasie pojawił się niedawno nowy bohater. Może nie na miarę kontrowersyjnego „rzepaku w baku”, ale za to w klimacie egzotycznej i tak lubianej przez media sensacji. A pomogła w tym chwytliwa i wymowna nazwa: trawa słoniowa! Z dziennikarskich relacji wynika, że ta trawa ma nie tylko słoniowe rozmiary (do 4 m wysokości), ale także walory. Wystarczą jej piaski i nieużytki, nie wymaga pielęgnacji, wytwarza najwięcej tlenu, jest wydajniejsza niż wierzba energetyczna, obfite zbiory mogą być co roku… No i ten „szeroki wachlarz zastosowań”: produkcja płyt wiórowych i mebli, różnych innych wyrobów i ozdób, ocieplanie budynków, pasza dla zwierząt hodowlanych, świetny nawóz z popiołu, ogromne wartości energetyczne… Czyżby rewelacja? Tak. Ale w równym stopniu niefrasobliwa dezorientacja!
Doniesienia mediów tchną takim optymizmem co do perspektyw wykorzystania tej trawy, że będąc na miejscu węglowych potentatów i arabskich szejków, zaczęłabym zwijać interes. Również w Polsce, i to wkrótce, słoniowa trawa ma odnieść słoniowy sukces. Hm, potrzeba tylko dużo słońca, dużo wilgoci i dużych pieniędzy (na sadzonki). Czyli akurat tych rzeczy, których u nas brakuje! Genetycy pracują wprawdzie nad stosownymi modyfikacjami oraz metodami uzyskiwania sadzonek i mają dobre wyniki, ale już nagłośniona „plantacja” to w istocie eksperymentalne poletko. Pokazane w telewizji pelety wcale nie były z tej trawy, no i nie ma jeszcze pewności, czy w polskim klimacie ta faktycznie wartościowa roślina przyjmie się na większą skalę (okolice Bydgoszczy okazały się dla niej, przynajmniej na razie, zbyt „północne”!). Na dodatek pokazana trawa (zwana miskantem olbrzymim) była u nas znana już sporo wcześniej (media lubią odkrywać Amerykę) i pomylono trawę słoniową z trawą chińską. Widać więc – nie po raz pierwszy – że niespecjalistyczne media poruszają się w niektórych tematach jak słoń w składzie porcelany. A i pamięć miewają jak słynny Trąbalski.
Zaczęłam „świętem”, zakończę świętami. Spokojnych i radosnych! No i do siego roku!

Urszula Wojciechowska
Redaktor naczelny