Dzień zaczyna się skracać, szybciej zapada mrok… Tylko patrzeć jak nadejdzie jesień. W niektórych obszarach szczególną jesienną atmosferę już można wyczuć. I nie chodzi tu o zapach palonych w piecach domowych odpadów… chodzi o jesienne wybory.
Do 21 października, kiedy prawdopodobnie pójdziemy do urn wybrać naszych przedstawicieli w samorządach, już niewiele czasu. Czas zatem zabrać się za kampanię. Na ten pomysł wpadli m.in. radni Radomia. Narzędzie samo wpadło im w ręce. Od lipca bowiem wzrosły ceny wody i odbioru ścieków w mieście. Kto jest za to odpowiedzialny? Oczywiście urzędujący prezydent. Radni opozycyjni postanowili więc wodę uczynić orężem w walce o mandat w kolejnych wyborach.
Prezydent odpowiada: to nie ja, to rząd, a dokładnie powołana przez rządzących nowa centralna instytucja – Wody Polskie. Wody Polskie organizują konferencję prasową i mówią: my nie podwyższamy cen, my tylko regulujemy taryfy.
Mieliśmy więc w ostatnim czasie kilka konferencji prasowych w tej sprawie, w skrzynkach mieszkańców Radomia pojawiły się ulotki z informacjami na temat podwyżek, dementi wydało biuro prasowe urzędu, itp, itd. Jednym słowem, w szczycie sezonu ogórkowego w Radomiu rozpoczęła się kampania wyborcza, której tematem przewodnim jest woda.
Wody Polskie, czyli polowanie na winnego
Sytuacja nie jest czymś nowym. Zawsze bowiem w kampaniach pojawia się lejtmotyw, dzięki któremu jeden zyskuje głosy, a drugi je traci. Nie raz przecież obiecywano w okresach wyborczych, albo i wprowadzano, na przykład darmową komunikację miejską. Lokalnym samorządowcom zależne od nich przedsiębiorstwa komunalne wydają się najłatwiejszym narzędziem do osiągnięcia wyborczego sukcesu.
Tym razem jednak jest to o tyle nowe zjawisko, że działająca od początku tego roku nowa instytucja, powołane na mocy Prawa wodnego Wody Polskie, miało w zamierzeniu odpolitycznić ceny wody i ścieków. Wcześniej proponowane przez przedsiębiorstwa wod-kan taryfy były zatwierdzane przez lokalnych radnych. Czy szły w górę, czy nie – często było przedmiotem politycznych, lokalnych rozgrywek.
Teraz miało się to zmienić. Fachowo, według zawartych w rozporządzeniu taryfowym wzorów, wprowadzone do Excela dane zamieniały się w konkretna matematykę. Tabelę rozpisaną na trzy lata, w której wysokość opłat wynikała z poniesionych nakładów, przewidywanych inwestycji itp.
Ceny wody cały czas upolitycznione
Mówiono: zatwierdzanie taryf zostanie odpolitycznione. Zajmą się tym fachowcy. To oni, a nie uwikłani w lokalne rozgrywki radni, będą oceniać czy podwyżki (bo one według danych przedstawionych przez PGW Wody Polskie dominują) są uzasadnione.
Tak się jednak nie dzieje. Spektakularna obniżka cen wody i ścieków w Warszawie w branży wodociągowej jest powszechnie oceniana jako działanie polityczne. Mało tego, chętnie sięgają po ten przykład także politycy szczebla krajowego, mówiąc: Zobaczcie, można! O to nam chodziło!
Ceny wody w górę, ceny wody w dół – słupki sondaży w górę lub w dół. Kampania robiona na wodzie dotknęła już Radom, pomału rozlewa się też w kilku innych miastach. Czy wpłynie na wynik jesiennych wyborów? Zobaczymy.
Mulba
Komentarz #13076 dodany 2018-07-27 12:40:30
Warszawa mogła obniżyć ceny bo w ciągu niecałych 20 lat wpakowała w modernizację ok 11 mld zł z czego większość unijnych. Ile wodociągów oprócz tych kilku największych pozyskało takie wsparcie finansowe. Na mniejsze wodociągi nie ma obecnie żadnych funduszy - ani unijnych ani krajowych. Jedynie na rozbudowę sieci przy okazji poprawy gospodarki ściekowej. Tymczasem polskie wodociągi w większości potrzebują modernizacji wyeksploatowanych ujęć, stacji uzdatniania i sieci. Za kilkanaście czy kilkadziesiąć lat wszystko się posypie i powiemy - jaka piękna katastrofa!