Przez wiele lat byłem przekonywany, że woda prosto z kranu nie nadaje się do picia, że będę miał po niej kamienie nerkowe i że przed spożyciem trzeba ją koniecznie przegotować.
Nasza nieufność do kranówki narodziła się w latach 70. i 80. ubiegłego wieku, gdy normy dotyczące wody pitnej nie były takie restrykcyjne jak dziś, natomiast zapotrzebowanie na nią było dwukrotnie większe. Chodziło więc głównie o to, aby dostarczyć odpowiednią jej ilość, a nie jakość. Wystarczyło, że kranówka nie stanowiła zagrożenia dla zdrowia.
Dziś mamy w domach dobrą wodę, czasami lepszą od butelkowanej, ale nieufność pozostała. Stąd wielka kampania na rzecz kranówki. Do jej picia zachęca m.in. aktorka Magda Popławska, która jest twarzą internetowej akcji „Piję wodę z kranu”. Dlaczego w kraju, w którym prawie każdy ma bezpośredni dostęp do wysokiej jakości wody w domu, na masową skalę kupuje się wodę butelkowaną, co jest nieekologiczne, nieekonomiczne i niepraktyczne – pytają jej autorzy. A aktorka przekonuje: „Piję wodę z kranu, bo to dla mnie same korzyści: mniej plastiku w koszu, więcej pieniędzy w kieszeni i satysfakcja, że nie jestem ofiarą marketingu nabitą w butelkę”.
Akcja „Piję wodę z kranu” to niezależna, społeczna inicjatywa mająca za cel promowanie rozsądnego gospodarowania surowcami i zrównoważonego rozwoju. Ale do picia kranówki coraz częściej zachęcają same przedsiębiorstwa wodociągowo-kanalizacyjne, które w wielu miastach w czasie akcji promujących wodę z kranu spragnionym mieszkańcom rozdały setki, jeśli nie tysiące kubeczków „kranowianki”
I o te kubeczki rzecz idzie. Bo – jak przekonują ekolodzy – głównym atutem wody z kranu jest to, że jest z kranu, a z nie z plastikowego kubka czy plastikowej butelki. I choć idea promowania kranówki jest jak najbardziej szczytna, jej wykonanie wydaje się trochę słabe. Zwłaszcza teraz, gdy tyle mówi się o zużywaniu zbyt dużej ilości plastiku. Bo przecież, jak słusznie zauważają internauci, kranówkę pije się głównie po to, by nie kupować kolejnej plastikowej butelki.
Może więc najwyższy czas na promowanie bardziej ekologicznych rozwiązań? To mogą być np. montowane na ulicach, w szkołach czy w szpitalach kraniki z wodą do picia. Byłoby mniej jednorazowo. Albo serwowanie wody kranowej w restauracjach.
I choć na ulicach polskich miast coraz częściej pojawiają się poidełka z kranówką, do państw zachodnich jeszcze nam daleko. Tam bezpłatną wodę można dostać praktycznie wszędzie. Nie skąpią jej klientom lokale we Francji, Norwegii, Wielkiej Brytanii, Francji, Włoszech czy Grecji. Tymczasem polscy restauratorzy, nawet jeśli słyszeli o zwyczaju podawania wody z kranu, co na zachodzie jest praktyka bardzo popularną, często obawiają się serwować ją w swoich lokalach. A ostatnio w jednej z poznańskich restauracji kranówka znalazła w karcie, ale właściciel… kazał za nią płacić.
Zmusić restauratorów do zmiany polityki łatwo nie jest. Ale z podobnym problemem uporano się przed laty w Londynie, gdzie podawanie darmowej wody też nie było powszechną praktyką. Zmienił to dopiero burmistrz Ken Livingston, który wezwał mieszkańców do… bojkotu wody butelkowanej. Dzisiaj darmowa kranówka to w stolicy Wielkiej Brytanii normalny widok. Czy doczekamy się go także i u nas?
mulba
Komentarz #13409 dodany 2018-08-10 12:27:13
co to znaczy darmowa kranówka? Przecież jej wyprodukowanie i dostarczenie do punktu czerpalnego kosztuje. Rzeczywiście na zachodzie normą jest dzbanek kranówki na stole (często nawet śmierdzącej chlorem) ale płaci za nią restaurator (wliczając w koszty). W miejscach publicznych woda także jest dostępna z poidełka, kurtyny ale koszty pokrywa miasto. Czasami przedsiębiorstwo pokrywa koszty wody z poidełek na ulicy (w ramach promocji) ale przecież są one wliczane do taryf i płacimy za nią wszyscy - tak czy siak nie ma darmowej wody a jedynie ogólnodostępna