W 50-tysięcznych Skierniewicach skończyła się woda. Po prostu. Została zużyta na kąpiele, podlewanie ogródków, mycie samochodów, spłukiwanie toalet i naczyń, wypita przez mieszkańców i wykorzystana przez przemysł. Zbiorniki okazały się puste.
Szok. Coś, co dzieje się w dalekich Indiach i Afryce, coś, co oglądamy na ekranach telewizorów nagle staje się naszą codziennością.
Zaraz potem kolejny news: tym razem miasto w świętokrzyskiem – powódź w Starachowicach.
Dziś pierwszą reakcją na wydarzenia, jakie elektryzują ludzi, są memy. Żyjemy wszak w kulturze obrazkowej. Tym, który zapamiętamy po suszy skierniewickiej i powodzi starachowickiej nie będą zatem obrazy ludzi z baniakami przy cysternach ani autobus w wielkiej kałuży. Tym, co łączy oba miasta S są ich rynki i zestawienia zdjęć – rynek przed i po remoncie. Czym się od siebie różnią? Betonem, który zastąpił klomby, trawniki i drzewa.
Na tych wybrukowanych rynkach, w betonowych parkach wodociągi stawiają dziś kurtyny wodne, by schłodzić mieszkańców. Pitną wodą zlewają ulice w skwar, aby w miastach dało się żyć.
To nie jest tylko przypadek Skierniewic i Starachowic. Tak zabetonowano prawie wszystkie polskie miasta w ostatnich latach. Pod place, nowe budynki, szersze jezdnie i o zgrozo! parkingi (wiedzą państwo, że w konkurencji „liczba samochodów przypadająca na mieszkańców miast” zajmujemy pierwsze lokaty w Europie?).
Skierniewicka susza może więc za chwilę stać się suszą poznańską, warszawską, lubelską…. A powódź starachowicka ogólnomiejską powodzią polską…
Szanuję Prezydenta Starachowic.
Na swoim profilu fejsbukowym miał odwagę, jak żaden ze znanych mi włodarzy miast – ci zazwyczaj chwalą się sukcesami – napisać: „przyznaję się”.
Marek Materek pisze: “Betonoza. Przyznaję się. Dołożyłem do tego swoją cegiełkę przez 4 lata. Budowaliśmy miejsca postojowe, gdzie się tylko dało by ułatwić życie kierowcom. Zmniejszyliśmy ilość zieleni by wybrukować kolejne powierzchnie dla samochodów. Zamiast przestawiać się na pieszych, rowerzystów i komunikację miejską „robiliśmy dobrze” kierowcom.”
Pisze też, że swoją cegiełkę dołożyło i wielu mieszkańców. „Wystarczy popatrzeć na to jak wyglądały nasze podwórka kilkanaście lat temu, a jak wyglądają dziś. Ile przybyło na nich kostki, betonu, granitu i ile ubyło zieleni.”
I dalej: „Ile drzew wycięliśmy, a ile zasadziliśmy nowych. Tu także biję się w pierś. Niektórych wycinek moglibyśmy uniknąć wymuszając na projektantach większe wyczucie względem istniejącej zieleni. Zbyt często też poddawaliśmy się naciskom społecznym, często słyszałem, by wyciąć drzewo „bo w mieszkaniu nie ma światła dziennego lub zasłania widok z okna”.
Prezydent zdaje sobie sprawę, że kanalizacja burzowa, choćby i doprowadzona do wszystkich zakątków nie wystarczy, bowiem zaniedbana została mała retencja wód opadowych.
Wreszcie zapowiada zmianę sposobu myślenia o mieście, zmiany organizacyjne i infrastrukturalne.
Lato przed nami. Nie będzie łatwe. Będzie brakować wody, będą zdarzać się deszcze nawalne. Takie czasy nastały i szybko się to nie zmieni. Mam nadzieję jednak, że przybędzie burmistrzów i prezydentów, którzy nie tylko jak Marek Materek uderzą się w pierś, ale i całkiem realnie:
– nie zatwierdzą projektu kolejnego betonowego parku
– powiedzą „stop” wycince drzew
– nie odbiorą inwestycji, w której nie zagospodarowuje się wód opadowych
– nie pozwolą na koszenie trawników do gołej ziemi
Etc, itd., itp…
Komentarze (0)