Izba Gospodarcza Sprzedawców Polskiego Węgla zleciła raport na temat śmiertelnych skutków zimna wśród ludzi pozbawionych taniego węgla w związku z niesprawiedliwą polityką antysmogową. Tak chyba należy czytać intencje autorów, którzy wrzucili słowa: śmierć, zimno, zakaz, węgiel i kilka nośnych liczb do blendera, miksując wszystko w cierpki koktajl bzdur.
Biednym potrzebny jest tani, trujący piec?
Czytamy tam, że „w 2017 r. na skutek zimna w Polsce zmarło ponad 35 tys. osób”. Autorzy brawurowo połączyli to z problemem ubóstwa energetycznego, sugerując, że wynika ono z eliminowania opału najniższej jakości z rynku. Zatroskani o najbiedniejszych budują następującą narrację:
Bardzo dużo ludzi umiera z zimna dlatego, że nie mogą się ogrzać. Nie mogą się ogrzać, bo nie stać ich na opał. Wszystko przez przepisy eliminujące najtańszy węgiel z rynku.
Wspomnijmy jeszcze, że te 35 tys. zgonów otrzymano z różnicy umieralności w zimie i w pozostałych miesiącach, zakładając, że każdy kto umarł w badanym okresie – od grudnia do marca – zmarł właśnie z wyziębienia.
Wnioski? Gdyby nie bezlitosne prawo względem jakości stosowanych paliw stałych i eliminowania bezklasowych pieców generujących smog, to ci ludzie nadal by żyli, ponieważ stać byłoby ich na ogrzewanie. Autorzy raportu niejako więc pytają: “co jest ważniejsze – ludzkie życie, czy jakaś tam czystość powietrza”?
To nie takie proste
Pomijając fakt, że raport bazuje na wygodnym z punktu widzenia jego autorów wycinku rzeczywistości, a zawarte w nim dane i ich interpretacja jest kompletnie “od czapy”, to porusza ważną kwestie, która zdaje się być pomijana w programach naprawy powietrza. Kwestię ludzi dotkniętych skrajną nędzą.
W Polsce problem ubóstwa energetycznego dotyka tysięcy ludzi. Wśród nich są tacy, którzy każdego dnia wybierają między zakupem opału, leków lub czegoś do jedzenia. Z analiz Instytutu Badań Strukturalnych wynika, że problem ten dotyka dziś 12 proc. mieszkańców Polski.
W wielu domach, by zaoszczędzić, pali się śmieciami. Tam zapewne wymiana bezklasowych kopciuchów na nowoczesne piece piątej klasy – co zakłada program „Czyste Powietrze” – w ogóle nie wchodzi w grę. To trochę tak, jakby ktoś kazał nam się przesiąść z fiata 126p do mercedesa E klasy i liczył, że będzie nas stać na jego utrzymanie. Nie pijemy szampana, gdy stać nas na piwo – to jasne.
W takim przypadku wybór między zimnem a jakością powietrza jest oczywisty. Gdy ktoś ma „tu i teraz” umrzeć z zimna lub „kiedyś” z powodu smogu to wiadomo, co wybierze. To zrozumiałe. Tu niestety nie ma szybkich rozwiązań i łatwych odpowiedzi.
Z biedą trzeba walczyć systemowo
Mechanizmy walki z biedą w tym zakresie pozostawiają wiele do życzenia. Umówmy się, że dofinansowanie do nowych pieców czy ocieplenia budynków dla osób w skrajnej nędzy jest poza ich zasięgiem. Z dopłat skorzysta głównie tzw. klasa średnia, którą stać na pokrycie części kosztów, więc czemu państwo nie miało by im się dorzucić do instalacji grzewczej czy ocieplenia budynku.
A co z osobami przykutymi do łóżek, żyjącymi w nędzy swoich czterech ścian ogrzewanych czym popadnie? Tymi, którzy nie pójdą do urzędnika, bo rezygnują na samą myśl o skomplikowanych procedurach i papierologii? Czy mogą liczyć na to, że państwo pomoże ich przeprowadzić przez biurokrację i papierologię? Do wielu trzeba będzie pewnie dojechać. A gdy już się im wymieni piece – to czy będzie ich stać na ich właściwą eksploatację?
Czy państwo przewiduje jakąś pomoc dla społeczeństwa wypchniętego na margines? Czy będziemy w nieskończoność straszyć ich strażą miejską i mandatami, których i tak nie zapłacą?
Komentarze (0)