Karanie za niesegregowanie odpadów wydaje się rozwiązaniem ze wszech miar logicznym. Skoro nasz kraj, a w ślad za nimi gminy, narażone są na kary za niespełnienie wymaganych przez Unię Europejską poziomów recyklingu, to dlaczego współodpowiedzialnością nie obarczać mieszkańców? Ale nie chodzi nawet o kary, a o edukację i wypracowanie nawyku.
To tak nie wolno?!
Wejdźmy w buty przeciętnego Kowalskiego, który przez sześć ostatnich lat mógł wybierać, czy chce płacić za odpady mniej, czy więcej. Zwykle deklarował oczywiście niższą stawkę, segregując odpady lepiej lub gorzej.
Nie łudźmy się, że motywacją była tu ochrona środowiska. Najczęściej stanowiła ją ekonomia. Ale, w kontekście wprowadzanych właśnie zmian, równie istotna okazała się, wspomniana już, możliwość wyboru jednego z dwóch rozwiązań, z których oba były zgodne z przepisami. Czyli: „płacę np. 13 zł ale, jeśli nie mam ochoty babrać się w śmieciach i stać mnie na to, zapłacę 26 zł i nadal jestem praworządnym obywatelem”.
Teraz ma być inaczej. Przez zmianę jednego zapisu w ustawie, ten przeciętny, ale nieco bogatszy i bardziej leniwy Kowalski (to nie przypadek, bo sondaż „Rzeczpospolitej” wykazał, że ci lepiej sytuowani mniej przejmują się selektywną zbiórką) dowie się, że przez kilka ostatnich lat postępował źle. Dowie się także, że jeśli nadal będzie robił, to do czego się przyzwyczaił, to wójt, burmistrz czy prezydent miasta nałoży na niego karę.
Karać czy nie karać?
I tu warto na chwilę się zatrzymać. Nowelizacja ustawy nakłada na władze gminy obowiązek ukarania takiego niesegregującego odpady Kowalskiego (pomijam już kryteria na podstawie których przyjdzie oceniać czy odpady są segregowane, czy nie, bo o tym mówili nasi rozmówcy).
Obawiam się, że kara administracyjna za niesegregowanie odpadów dobrze wypadnie tylko w teorii. Skrupulatnie nakładane kary nie byłyby bowiem odosobnionymi przypadkami. Dane Związku Gmin Wiejskich RP wskazują, że co czwarty właściciel nieruchomości deklaruje obecnie brak segregacji odpadów. A w gminach wiejskich i miejsko-wiejskich i tak wygląda to nad wyraz dobrze.
Nawet jeśli ponad połowa z tych 25 proc. zmieniłaby zdanie, nadal pozostaje 10-12 proc. właścicieli nieruchomości do ukarania. Ilu burmistrzów czy wójtów podejmie polityczne ryzyko karania 10 proc. swoich wyborców? Samorządowcy i prawnicy sami przyznają, że sam proces nałożenia kary będzie żmudny, czasochłonny i nie zawsze skuteczny.
Ale nawet, gdyby taki nie był, to nikogo nie trzeba przekonywać, że samorządowcy – zwłaszcza w roku wyborów – jak ognia unikają narażania się mieszkańcom jakimikolwiek podwyżkami. Przez ostatnie lata rosły ceny gospodarowania odpadami. Ale opłaty dla mieszkańców już nie. Pech chciał, że właśnie w 2018 r. przez Polskę przetoczyła się plaga pożarów, a rząd wprowadził generujące dodatkowe koszty obostrzenia dla gospodarujących odpadami. Bańka pękła, ale dopiero po wyborach.
Mikołaj Maśliński z kancelarii SMM Legal zwraca też uwagę, że bardzo podobny mechanizm działa w przypadku obowiązku podłączania nieruchomości do systemu kanalizacji. Burmistrz czy wójt musi karać za niepodłączenie się, ale tego nie robi.
Drobne przeoczenie
Żeby była jasność – wina za taki stan rzeczy nie leży tylko po stronie samorządowców. Ci funkcjonują bowiem w ramach określonego systemu prawnego, który – jak widać na przykładzie ostatnich miesięcy oraz nowelizacji ustawy o u.c.p.g. – bywa nieprzewidywalny.
W ramach pracy nad jej nowelizacją, Ministerstwo Środowiska najpierw mówiło o czterokrotności, potem o dwuktrotności stawki maksymalnej za segregowane odpady. Stanęło na rozwiązaniu zakładającym stawki od dwu- do czterokrotności. Gdy ustawa była już Sejmie, prawnicy zauważyli, że zwielokrotniona opłata powinna być obliczana od stawek ustalanych przez gminy, a nie od stawki maksymalnej. Strona rządowa zgodziła się na takie rozwiązanie.
I wtedy eksperci częściej niż dotychczas zaczęli zwracać uwagę, że podwyższona opłata ma stanowić karę administracyjną, a segregacja odpadów ma stanowić obowiązek. Media wcześniej rzadko podchwytywały ten temat. I trudno im się dziwić, bo w gąszczu zmian w ustawach „odpadowych” miały ich w bród. Podobnie jak prawnicy i eksperci mieli pracy nad kolejnymi paragrafami kolejnych, kolejnych i kolejnych zmienianych ustaw.
Efekt jest taki, że samorządy domagające się od lat wprowadzenia sankcji za niesegregowanie odpadów nie spodziewały się, że stanie się to w takim trybie.
RACJA
Komentarz #18687 dodany 2019-07-26 13:25:15
I co z tego? NIC NIC, bo który Burmistrz, Wójt itp. ukarałby swojego wyborcę?