Początki brukowanych dróg i ulic w Polsce przypadły na wiek XVIII. Pierwsze odcinki budowano w miastach. Jednak były to rozwiązania dalece niedoskonałe.

Gładkie asfaltowe jezdnie i sznury sunących po nich pojazdów to codzienny widok we współczesnych miastach. I zwykle kierujący nie mają powodu do narzekań. Chyba że są korki lub po zimie pojawią się dziury oraz luźne fragmenty nawierzchni i kamienie, dawniej nazywane tułaczami. Zwłaszcza te ostatnie są groźne nie tylko dla kierujących i pojazdów, ale także dla przechodniów. Patrząc jednak wstecz, można z całą pewnością stwierdzić, że dawniej nie było takich problemów. I to nie dlatego, że nie było samochodów, ale dlatego, że… nie było ulic i dróg publicznych. A te nieliczne były w bardzo złym stanie, o czym dawny kronikarz, Franciszek Sobieszczański, tak pisał: „(…) gnoju i błota po wszystkich ulicach pełno, tak, że przejeżdżającym drogę tamowały. Bruki na wielu miejscach popsowane, na wielu nawet najcelniejszych ulicach wcale ich nie było (…) Przystępu do Wisły żadnego, co po większej części drogość żywności i przeszkodę w budowaniu sprawiało. Wiosenną tedy i jesienną porą nikt do miasta nie przybywał, chyba konieczną zmuszony potrzebą (…)”1. Ponieważ podany opis dotyczy stanu ulic w Warszawie w połowie XVIII w., łatwo m...