Czyli rzecz o sytuacji w Polsce, o naszej mentalności, kiepskich pomysłach, o ucieczce i chowaniu dzieci przed naturą. O tym i o wielu innych problemach w kontekście przestrzennego rozwoju naszych miast.

Przyzwyczajeni jesteśmy do opowiadania bajek przez polityków i samorządowców – zwłaszcza jeśli chodzi o zieleń w mieście. Prym wiodą tu także marketingowcy z treściami, które serwują nam na billboardach. Wierzymy w te bajki i ufni, jak nasze pociechy, poddajemy się tym opowiastkom, zapatrzeni, zasłuchani i zauroczeni, czekając na happy end, który w powyższych przypadkach jednak często nie nadchodzi. Dziwna jest ta nasza ciągła wiara w te bajki. Mimo że wszyscy wiemy z lekcji biologii, że gdy pocałujemy ropuchę, to nie zmieni się ona w księcia czy księżniczkę, tylko co najwyżej przytrujemy się trochę substancjami z jej gruczołów, to jednak nadal całujemy, pełni nadziei na pozytywne zmiany. Zmiany, które zachodzą w przestrzeni, to fakt, ale czy w dobrym kierunku? No właśnie, nie! Nasze całowanie zmienia krajobraz miasta z ropuchy w siedmiogłowego smoka, ziejącego gorącym powietrzem, bazyliszka, zamieniającego spojrzeniem wszystko wokół siebie w beton.

Kulturę i animację w takim otoczeniu możemy włożyć między bajki. I nie pomoże tu czarowan...